Jak często masz wrażenie, że nie możesz sobie na coś pozwolić? Ile razy to właśnie pieniądze decydowały o tym, gdzie pójdziesz, jak będziesz wyglądał i co zrobisz? Jak często były one czynnikiem decydującym o Twoim stylu życia?

Kiedyś myślałem, że najpierw muszę zarobić dużo pieniędzy i dopiero potem będę mógł prowadzić wymarzony styl życia. Jednak w tym przekonaniu kryło się ogromne ograniczenie. Na początku nie zdawałem sobie z niego sprawy. Byłem pewien, że to właściwa kolejność.

Jednak gdy spojrzałem na moje osiągnięcia, to było zupełnie jakbym ledwo ruszył z miejsca. Jakbym osiągnął dopiero 1% z tego, co chciałem. Potem się zastanawiałem, dlaczego moja formuła nie działa? Przecież mam wyznaczone cele. Wiem czego chcę. Wiem co mam zrobić. Mam potrzebne narzędzia i wiedzę. Wystarczyło wziąć się do pracy. No właśnie. I tutaj był problem.

Ociąganie się

Nie potrafiłem się zmobilizować do codziennego działania. Czasem sobie odpuszczałem. Odkładałem rzeczy na później. Zostawiałem wszystko na ostatnią chwilę i jak już musiałem coś zrobić – dopiero wtedy to robiłem. Jak coś miało być zrobione za tydzień, było zrobione za tydzień – tyle że 80% zadania było kończone ostatniego dnia…

Był to zdecydowanie niemądry sposób. Jednak co miałem zrobić? Dalej wykonywałem to co konieczne, na ostatnią chwilę. Przecież było w międzyczasie do zrobienia tyle innych, „ważnych” rzeczy…

W końcu budziłem się któregoś dnia i stwierdzałem, że nie jestem zadowolony z mojego poziomu życia. Nie mam jeszcze tego, czego chciałem (w kwestiach finansowych). I wcale nie chodziło o super samochód czy dom. Jednym z moich celów było chodzenie dwa razy w tygodniu do dobrej restauracji. I tyle. Dosyć prosty cel. Wiedziałem ile potrzeba mi na to pieniędzy. Teraz wystarczyło wyhodować kurę, która znosiłaby te złote jajka. To też wiedziałem jak zrobić. Trzeba było TYLKO wziąć się do systematycznej pracy. Takiej, gdzie codziennie robiłbym postępy, a nie raz na tydzień. Ale i to się nie udawało!

Punkt zwrotny

Dopiero po długim czasie uświadomiłem sobie, dlaczego jeszcze nie prowadzę życia, którego pragnąłem. Zrozumiałem mój błąd. Olśniło mnie!

Problemem było moje przekonanie. A konkretnie to, że NAJPIERW muszę zarobić, a dopiero POTEM mogę prowadzić wymarzony styl życia (w tym przypadku jednym z jego elementów było chodzenie 2 razy w tygodniu do restauracji). Odwróciłem tę formułę. I to zmieniło moje życie.

Zacząłem prowadzić styl życia, którego pragnąłem – pozostawiając kwestie finansowe na później. I tutaj muszę zaznaczyć, że nie było to finansowe samobójstwo. Nie chodziło o to, aby wydać wszystkie oszczędności i pobawić się przez tydzień na maksa. Nie. To była przemyślana, aczkolwiek ryzykowna decyzja. Po prostu wykorzystałem najsilniejszą dźwignię jaką znałemprzyjemność i cierpienie.

Dźwignia sukcesu

Na początku stan mojego konta zaczął się obniżać. Oczywiście dla każdego, kto stara się oszczędzać – może to być szokujące, gdy to co odłożyliśmy przez rok znika w tydzień. Jednak o to właśnie mi chodziło! Gdy pieniędzy robiło się coraz mniej – powstawała coraz silniejsza dźwignia.

Z jednej strony, mój nowy styl życia sprawiał mi przyjemność – to było to czego zawsze chciałem, a z drugiej, obniżający się poziom gotówki powodował cierpienie. Wiedziałem, że jeśli się nie wezmę do pracy – nie będę miał za co żyć. Co gorsze stracę też stabilność, pewność siebie, wzrośnie poziom stresu i że będę musiał pójść do pracy na etacie – zamiast hodować kury znoszące złote jajka. To był największy ból – nie mógłbym robić tego, co uwielbiam. Miałbym mniej czasu i szefa mówiącego mi co mam robić. Nie mogłem na to pozwolić!

Byłem w sytuacji, gdy nie tylko wiedziałem czego chcę i czego nie chcę. Ja już POCZUŁEM jak to jest prowadzić wymarzony styl życia. To właśnie największy sekret mojego sukcesu. Pozwoliłem sobie poczuć, jak to jest naprawdę żyć.

Siła przyjemności i cierpienia

W tym momencie już nie chciałem wracać. Nie chciałem być znowu w punkcie, gdzie marzę i robię doskonałe plany. Nie chciałem tego wszystkiego „kiedyś w przyszłości, jak już coś tam zrobię”. Chciałem to TERAZ, bo wiedziałem jakie to przyjemne.

W ten sposób wytworzyłem ciąg. Siłę, która ciągnęła mnie w stronę sukcesu. Nigdy nie wiesz jak bardzo czego chcesz, dopóki nie dowiesz się na własnej skórze jakie to przyjemne. Jeśli tylko przypuszczasz, jakie to może być fajne i że warto by było do tego dążyć – nie wytworzysz w ten sposób wystarczającego ciągu, aby się wznieść na wyższy poziom.

Gdy przesiądziesz się z autobusu do samochodu – nie chcesz już wracać. Nie chcesz znów stać na przystanku. Gdy zasmakujesz komfortu – trudno jest już z niego zrezygnować. I właśnie to możemy wykorzystać jako siłę napędową.

Ja tak zrobiłem. Pozwoliłem sobie dążyć do wygód, których chciałem. Ale jednocześnie wytworzyłem drugi rodzaj siły. Cierpienie. Pozwoliłem, aby cierpienie pchało mnie do sukcesu (przyjemność ciągnie – cierpienie pcha).

(cierpienie)—> (Ty) (przyjemność)—> SUKCES

I tutaj podobnie. Dopóki cierpienie nie było wystarczające – nie podejmowałem działania. Chodziłem do wybornej restauracji dwa razy w tygodniu, dopóki nie zaczęło to być odczuwalne finansowo. I znów. POCZUŁEM co znaczy mieć mało pieniędzy. Tak samo jak POCZUŁEM jak to jest cieszyć się życiem. W tym momencie cierpienie zaczęło przeradzać się w siłę, która pchała mnie do sukcesu.

Miałem teraz tylko dwa wyjścia. Albo wyhoduję wystarczająco wiele kur, które pokryją moje wydatki – albo zbankrutuję.  Tak naprawdę to nie dałem sobie wyboru. Nie mogłem sobie pozwolić na bycie biednym. To za duże cierpienie. Nie mógłbym tego znieść.

Poczułem się jakbym zapalił pod sobą ognisko – albo się uniosę, albo poparzę. A uwierz mi, chęć uniesienia się, w takiej sytuacji, jest OGROMNA.

„Jeśli chcesz zdobyć wyspę – spal za sobą łodzie”
Tony Robbins

Brak odwrotu

Gdy nie dajesz sobie szans na odwrót  i jednocześnie znasz przyjemność do której dążysz – wytwarzasz NIESAMOWITĄ SIŁĘ. Dosłownie zmuszasz się do sukcesu. Oczywiście takie zachowanie wymaga odwagi. Nie mogę powiedzieć, aby wszyscy tak zaczęli robić – bo ta siła może też niszczyć. Ja wiedziałem, że jestem zdolny sobie poradzić. Wiedziałem co i jak mam robić. Nie kierowałem się szaleństwem, tylko rozumem.

Cena sukcesu

Sukces wymaga poświęcenia. Czasem będzie to poświęcenie swojego bezpieczeństwa finansowego. Jeśli jednak czujesz się wystarczająco pewnie na ten krok co ja – wykonaj go. Nie trzymaj się kurczowo – daj się ponieść. Unoś się nad ogniskiem. Przyjemność i cierpienie same zadbają o to, abyś się nie poparzył. Potrzebujesz tej siły, jeśli chcesz dokonać czegoś naprawdę wielkiego.

Nie popełnij tego błędu co ja, że powiesz sobie „kiedyś to będę miał”. Daj sobie to już teraz. Zauważ, że to nie musi być od razu coś bardzo drogiego. Wybierz coś, co jest w Twoim zasięgu. Wypróbuj tę siłę na czymś małym. Ja chciałem chodzić do restauracji i robić jeszcze kilka innych rzeczy. Jeśli Ty też chcesz czegoś, na co jeszcze Twoim zdaniem nie możesz sobie pozwolić – spróbuj tego. Sprawdź jak smakuje sushi, albo inne przepyszne dania. POCZUJ tą przyjemność i dopiero wtedy zdecyduj jak bardzo tego chcesz.

Podejmując małe ryzyko osiągniesz małe zyski. Jednak dzięki temu czegoś się nauczysz. Zobaczysz jak działa siła przyjemności i cierpienia w praktyce. Bo uwierz mi – teoria nijak ma się do praktyki! Dopóki tego nie poczujesz na własnej skórze – nie zrozumiesz tej siły.

Jesteś w stanie już dziś wieść życie, którego pragniesz. Być może jeszcze tego nie wiesz – bo nie pozwoliłeś sobie tego poczuć. Jesteś zdolny do wszystkiego, jeśli się do tego zmusisz. Czasem „chcę” i „powinienem” nie wystarczą – potrzeba Ci „muszę”. Potrzeba Ci potężnej siły, która jednocześnie pociągnie i popchnie Cię w stronę sukcesu.

Artur Wójtowicz
wizjoner.org