Czy słyszałeś kiedyś o paradoksie Stockdale’a? Ja spotkałem się z tym określeniem po raz pierwszy, gdy czytałem książkę Jima Collinsa „Od dobrego do wielkiego”. Okazuje się, że optymizm nie zawsze jest najlepszym sposobem na postrzeganie świata. Szczególnie gdy jest się więźniem wojennym… Ale wszystko po kolei.

kraty1965 rok, Wietnam

James Stockdale siedział w swojej celi i zastanawiał się, ile czasu już minęło od jego pojmania. Gdy w tym właśnie momencie drzwi się otworzyły. Do środka weszło dwóch strażników…

Kolejne tortury? Nie. Tym razem chcieli zrobić mu zdjęcie. Zdjęcie, które mogliby potem opublikować i pokazać jak dobrze dbają o swoich więźniów.

Jednak wykonanie zdjęcia było niemożliwe. Ku zdziwieniu strażników – twarz Stockdale’a była pocięta i posiniaczona. A najdziwniejsze, że żaden z nich mu tego nie zrobił. Kto więc rozbił mu twarz? On sam! I wcale nie w wybuchu rozpaczy i beznadziei. Dobrze wiedział, że będą chcieli mu robić zdjęcia. Dlatego „wykorzystał” krawędź krzesła.

Niezadowoleni strażnicy wyszli z jego celi i poszli szukać innego „ochotnika”. Drzwi znów się zamknęły…

Kiedy admirał Stockdale trafił do niewoli, nie zadawał sobie sprawy, że spędzi w niej prawie
8 lat.

Jednak nie był sam. Wietnamczycy pojmali większość jego ludzi. Przebywali tam od tygodnia, ale nie tracili nadziei. Byli pewni, że lada dzień zostaną odbici przez Amerykanów.

Niestety, większość nigdy się tego nie doczekała…

Paradoksalny Stockdale

Jak to się stało, że tylko garstce więźniów udało się wyjść na wolność?

Na to pytanie może odpowiedzieć sam admirał Stockdale, który tego dokonał. Przez prawie 8 lat był jeńcem podczas wojny wietnamskiej. Był torturowany i bity. Jednak nigdy się nie poddał.

stockdale
Stockdale po wyjściu z niewoli w 1973 r.

Admirał po wyjściu na wolność został zapytany, jak udało mu się wytrwać. Słowa, które wypowiedział są dziś znane jako paradoks Stockdale’a.

„Nie wolno mylić wiary, że uda się na końcu zwyciężyć, której nigdy nie można utracić – z umiejętnością stawienia czoła nawet najbardziej brutalnym faktom otaczającej Cię rzeczywistości, jakiekolwiek by one nie były”.

Czyli w skrócie:

Musisz zachować wiarę, że Ci się uda – ale jednocześnie na bieżąco stawiać czoło rzeczywistości.

„Pierwsi umierali optymiści”

Stockdale twierdził też, że pierwsi umierali… optymiści!

To dosyć niezwykła informacja. Mogłoby się wydawać, że to właśnie optymiści powinni przetrwać. Jednak przez ich nastawienie, ostatecznie umierali.

Wyznaczali sobie termin, do kiedy chcą wyjść na wolność, a gdy ten termin mijał, wyznaczali kolejny. Mówili: „Wyjdziemy przed Świętami”. Jednak Święta przychodziły i odchodziły. Rok po roku.

W końcu optymiści tracili nadzieję i wolę walki. Mieli już dosyć. Woleli wybrać śmierć…

Dlaczego tak się działo? Aby to lepiej zobrazować przytoczę jeszcze inny przykład.

las-sciezkaWyobraź sobie, że chcesz wejść na szczyt góry. Czeka Cię bardzo kręta ścieżka. Jako optymista mówisz: „Za tym zakrętem będzie już szczyt”.

Mijasz zakręt, a tam jest następny. Więc znów mówisz: „OK, za tym zakrętem na pewno będzie szczyt”.

Ale znów nie miałeś racji. Przechodzisz w ten sposób 50 zakrętów i zaczynasz mieć wrażenie, że oszukujesz sam siebie. Myśl jest pozytywna, ale doświadczenie negatywne.

Może zakręty JEDNAK nigdy się nie skończą? Może wcale Ci się nie uda? Gdy wyłania się KOLEJNY zakręt już nie masz siły… i w końcu się poddajesz.

Okazuje się więc, że Twój optymizm może okazać się zgubny, jeśli będzie nieprzemyślany.

Na czym polega optymizm w stylu Stockdale’a?

Bądź optymistą, ale nie trać poczucia rzeczywistości. Bądź świadomy tego, co dzieje się tu i teraz. Optymizm wcale nie polega na oszukiwaniu samego siebie.

Masz przyjmować negatywne fakty ze stoickim spokojem i jednocześnie nie utracić pewności, że uda Ci się wygrać.

Stockdale miał właśnie taką postawę i jako jeden z nielicznych przetrwał 8 lat niewoli.

Kiedy więźniowie-optymiści mówili: „Wyjdziemy na Święta” – on powtarzał: „Nie, nie wyjdziemy na święta. Musicie to w końcu zrozumieć”. To wygląda na pesymistyczne podejście, ale na tym właśnie polega paradoks.

Stockdale wygląda na pesymistę, ale ostatecznie jest optymistą. Ma wiarę w to, że wyjdzie na wolność, ale patrząc na obecne okoliczności wie, że to nie nastąpi jeszcze teraz. Nie ma więc sensu samemu się okłamywać i wyznaczać konkretnego terminu. Bo gdy termin minie – pozostanie tylko rozczarowanie. A zbyt wiele rozczarowań prowadzi do wypalenia resztek nadziei i w rezultacie do śmierci.

Trzeba sobie tak tłumaczyć rzeczywistość, aby przetrwać to co najgorsze. Nieważne jak długo będziemy się zmagać z niepowodzeniem, bo W KOŃCU i tak nam się uda.

A jak to się ma do wyznaczania celów? Czy nie warto określać terminów ich realizacji? To zależy. Jeśli realizacja jest zależna wyłącznie od nas – to warto. Ale jeśli nie mamy wpływu na przebieg wydarzeń – to już niekoniecznie.

Paradoks w Twoim życiu

Zastanów się, czy paradoks Stockdale’a nie ma odniesienia do Twojego obecnego życia. Może właśnie stawiasz czoła jakimś wielkim trudnościom? Może zaczynasz już być tym zmęczony? Może nie wiesz kiedy to się skończy?

Uświadom sobie, że obecna sytuacja jest tylko przejściowa. Nic nie trwa wiecznie. Jeśli nie utracisz wiary, że i tak Ci się uda – przetrwasz wszystko. Musisz tylko pokonywać codzienne trudności – jedna po drugiej.

Uwierz, że przyszłość będzie taka jakiej chcesz – i nie ignoruj tego, że teraźniejszości taka nie jest. Planuj, działaj, zmieniaj.

Artur Wójtowicz
wizjoner.org